Nie wiem, nie znam się, nie rozumiem……

Nie wiem, nie znam się, nie rozumiem……
22 czerwca 10:37 2011 Print This Article

Choroba Mateuszka o której pisałem, zdiagnozowana jako jakiś wirus, w dniu wczorajszym po jednodniowym okresie kiedy wydawało się że wszystko wraca do normy, niespodziewanie się nasiliła.
Po godzinie 18:00 kiedy już wszystkie przychodnie były zamknięte, stan Mateuszka zmusił nas do odwiedzenie przychodni dyżurującej i kolejnej wizyty u innego lekarza.
Mnie niepokoją objawy i zachowanie Mateuszka zainfekowanego niezidentyfikowanym wirusem. Moje dzieci są już dorosłe ale nie pamiętam sytuacji, kiedy dziecko mając temperaturę trochę ponad 37 stopni,
czuło się tak fatalnie i było w tak złym stanie. Wczoraj w ciągu dnia Mateuszek zasnął, co prawda tylko na chwilkę ale w jego przypadku to coś nieprawdopodobnego i niespotykanego co może i mnie martwi.
Był tak słaby,  że zasnął.
Wiem i Państwo pewnie również, że dziecko mając temperaturę bardzo wysoką potrafi się normalnie bawić i funkcjonować, co niejednokrotnie może mylić a nie sprawdzanie wysokości temperatury może okazać się niemiłym zaskoczeniem ale trochę ponad 37 stopni załatwia dziecko?
Nie jestem lekarzem ale wychowując dwójkę dzieci nigdy się z tym nie spotkałem zważając, że kolejne już badanie stwierdza, że wszystko osłuchowo i po wykonaniu innych badań możliwych w przychodni lekarskiej wskazuję na to, że nie ma się do czego przyczepić. To dlaczego dziecko przy tak niskiej temperaturze płacze, słania się i” wygląda na 40 stopni”?
Kiedy Mateo powstrzymujący się od płaczu, pytany przez nas, czy coś go boli…odpowiada, że nie…….na pytanie to dlaczego płacze……odpowiada …………nie wiem.
„Nie wiem jak Wy ale ja nie cierpię sytuacji kiedy wszystko jest w porządku a jednak coś jest nie tak” , tak właśnie od kilku już dni po stwierdzeniu wirusa wygląda stan Mateuszka?

Nie wiem jeszcze jak Mateo czuje się dzisiaj, kiedy pisze te słowa jest godzina 7:55. Wiem natomiast, że Mateuszek nie śpi już od godziny 6:00, bo słychać „lecącą z telewizora bajkę” Wiem również co powie, kiedy go zapytam, jak się czuje?
– dobrze dziadziuś…..a ty?

Po sprawdzeniu napiszę jak było – wróciłem…..cytuję w miarę dokładnie

–  Mateuszku  jak się czujesz?………….chwila zastanowienia.
–   a dobrze……...ponownie chwila zastanowienia
–   a ty dziadziuś?
–   jak ty czujesz się dobrze to i ja czuję się dobrze – odpowiedziałem
–    to razem czujemy się dobrze – stwierdził Mateo i już go nie ma, „jest uczestnikiem oglądanej przez niego bajki”.

Wyszedłem z  pokoju nieco uspokojony bo mimo, że nie wygląda dobrze to jest uśmiechnięty i radosny, a to już nasz Mateusz w całej krasie. Dlatego wszystkie zmiany jego nastroju występujące  tylko w przypadku choroby, są tak bardzo zauważalne i co za tym idzie niepokojące.
Nie wiemy co nam przyniesie dzień. Dziwny ten wirus, jeżeli się nie mylą? Na pewno jedziemy do Pani doktor Odyniec, która ma dzisiaj dyżur w szpitalu i prosiła abyśmy z nim tam podjechali.

Co po za tym, że cła rodzina walczy z mukowiscydozą Mateuszka, która jak wiecie jest chorobą całej rodziny?

Chciałbym napisać, że coś się zmieniło i oczywiście na lepsze…..ale nie napiszę bo jak część z Was wie staram opisywać nasze życie takie jakie jest. Ostatnio nawet mimo, iż czasami ma się uczucie, że gorzej być nie może, to nie moi drodzy, zawsze może być jeszcze gorzej. To ciekawe, już kiedyś poruszałem ten temat. Wydawało by się, że jeżeli ktoś, jakaś rodzina dotknięta zostaje „nieszczęściem, przeogromnymi problemami, sytuacją często bez wyjścia, to po trudnych chwilach powinny przyjść lepsze, co dawało by nadzieję na to że istnieje jakieś logiczne, tego faktu wytłumaczenie.

Często się zastanawiałem, dlaczego Mateuszek, dlaczego mukowiscydoza, dlaczego w niepełnej rodzinie, dlaczego w rodzinie, która mimo że zrobi, może inaczej, zrobiłaby  wszystko aby pomóc, dosłownie wszystko, to może tak niewiele, często bez pomocy, nic !
Osobiście nie znam ludzi, nazwijmy ich zamożnymi, bogatymi, dlatego moja wiedza jest żadna ale znam bardzo wiele rodzin, którzy dosyć że walczą o przetrwanie w tej naszej rzeczywistości, to jakby im było mało, ktoś kto decyduje o ich losach, postanowił te rodziny za to wszystko ” nagrodzić”.
Przykładowo:
– ta rodzina jest biedna ale szlachetna i uczciwa, dobra i kochająca………….”w nagrodę” otrzyma np. kolejne dziecko, chore na …..i tu od wyboru do koloru….strasznych chorób nie brakuje.
– innej podobnej rodzinie wrzucimy jakąś niespodziewaną
„tragedię”   ( bo przecież jest ich tyle )………….a co niech mają, niech nie próbują się wychylać, niech się boją, żyją w strachu, niech w końcu wiedzą, że zawsze może być gorzej.

Walcząc nie tylko o życie kochanych  najdroższych osób ale o przetrwanie w ogóle, nie będą mieli czasu na zastanawianie się, dlaczego innym się udaje przejść przez życie nazwijmy to w sposób mniej drastyczny.
Ciekawe czy bawi to kogoś, czy może nikt nie ma na to wpływu …..tak po prostu jak w lotto, na chybił trafił? Jak mi powiedział Ksiądz na kolędzie ” takie jest życie”
Ciekawe, aby w ten sposób odpowiedzieć na moje kluczowe pytanie trzeba, powołania, tylu lat w seminarium i jeszcze więcej lat praktyki…….być może, nie wiem, nie znam się.

Zdrowy nie zrozumie chorego, bogaty biednego, głupi mądrego itd, itd.

Wielu pewnie pomyśli, powie……….”o gość się znowu użala nad sobą” Zaprzeczam, stanowczo zaprzeczam. Ponieważ udaje mi się czasami  myśleć, więc myślę a że żyję właśnie w takiej a nie innej rzeczywistości, moją głowę zaprzątają takie a nie inne myśli.

Pozdrawiam.

  Categories:
view more articles

About Article Author

write a comment

0 Comments

No Comments Yet!

You can be the one to start a conversation.

Add a Comment

Your data will be safe! Your e-mail address will not be published. Other data you enter will not be shared with any third party.
All * fields are required.