by Marek | 17 lutego 2014 06:52
Poradnik zaczyna się od bardzo prowokującego pytania: „Chcesz, żeby Twoje dziecko[4], matka ojciec, mąż żyli? Przeczytaj instrukcję przetrwania w polskiej służbie zdrowia”. I dalej: „- Po pierwsze: sprawny samochód[5] i kierowca to podstawa. Mała Dominika ze wsi pod Skierniewicami zginęła też dlatego, bo rodzicom zepsuło się auto. Jeśli macie możliwość sami zawieźć dziecko czy chorego do szpitala, zróbcie tak. Jedna bariera systemu mniej – pogotowie jest przeciążone. Czymkolwiek byle do szpitala, jeśli tylko stan zdrowia pozwala na prywatny transport. Szpital jest jedyną szansą na przetrwanie!
– Po drugie: zapomnijcie o uprzejmości. To system, w którym trzeba się wykłócać. Nie macie już wielu okazji musieć walczyć o swoje w szkole, publicznym transporcie, w sklepie – niczym za komuny. To dobrze. Ale system ochrony zdrowia to taki relikt zeszłej epoki. Trzeba asertywności, a czasem agresji. Choć podobno płaczem też można sporo zdziałać. I imiennymi skargami.
– Po trzecie: nie dajcie się zbyć ani odesłać. Ten system broni się przed pacjentem. Jest niedofinansowany, właściwie bankrutuje. Odsyłanie to objaw niewydolności – tzw. ping-pong pacjentem. Nocna i świąteczna pomoc lekarska to fikcja i typowy unik systemu. To nie jest pomoc dla stanów zagrożenia życia, to POZ » po godzinach «.
– Po czwarte: znajomy lekarz to skarb. Bariery są dla zwykłych pacjentów, jeśli masz znajomego lekarza – drzwi systemu się otwierają. System leczy swoich, bo nie jest w stanie wszystkich. Lekarz nie odmówi pomocy innemu lekarzowi i tak to działa.
– Po piąte: przeżyj kolejki i skierowania. Jeśli masz mały problem ze zdrowiem – szybko wstaw się do kolejki. Może zdążysz doczekać na badanie i leczenie, zanim problem zrobi się duży. Jak nie – masz pecha, czyli płacisz.
– Po szóste: szukaj sprzymierzeńców, czyli towarzyszy niedoli. Jest duża szansa, że z takim jak twój problemem już ktoś się zmierzył, a może nawet znalazł na niego sposób. Szukaj w internecie, wśród stowarzyszeń zrzeszających chorych, organizuj się. Nie po to, aby się leczyć przez sieć, ale żeby uzyskać wiedzę, jak sobie z tą machiną radzić. Pamiętaj, że system traktuje cię jak intruza i problem, więc broni się przed tym, żebyś wiedział, jakie masz prawa, jak powinieneś działać, żeby je wyegzekwować”.
Gdy pan Piotr prawie rok temu protestował przed ministerstwem, ucieszył się, że dołączyli do niego lekarze. Walka o większe pieniądze na ratowanie zdrowia i życia miała być wspólna. Wtedy w „Tygodniku Powszechnym” apelowałam o wstrzemięźliwość oraz o to, by lekarze dobrze się zastanowili nad tym sojuszem: czy lekarze i pacjenci walczą dokładnie o to samo?
W krakowskim szpitalu psychiatrycznym w Kobierzynie trwał wtedy strajk. Pracownicy chcieli podwyżek płac. Przy okazji konfliktu trochę więcej się dowiedzieliśmy o finansach placówki.
W 2012 roku jej budżet[6] wynosił ok. 60 mln zł. Z tej kwoty 46 mln zł to pensje[7] dla 1022 pracowników. Czyli tylko ok. 10 mln zł musi wystarczyć na opiekę nad ponad 10 tys. szpitalnych pacjentów. Także na diagnostykę – oprócz chorób psychicznych cierpią oni na wszystkie inne przewlekłe choroby. Potrzeba na leki, czystą pościel i wyżywienie.
We wszystkich szpitalach psychiatrycznych w Polsce 75 proc. budżetu[8] to teraz płace personelu. Czy nie doszło tu do zachwiania proporcji, nawet biorąc pod uwagę specyfikę tych placówek, w których terapia to głównie wysiłek ludzi?
Na płacowe żądania lekarzy źli są już sami dyrektorzy szpitali. – Lekarz powinien dobrze zarabiać, ale czy to nie przesada? – pytają coraz głośniej właściciele i dyrektorzy placówek medycznych. Bo co to za leczenie, jeśli prawie wszystko trafia do kieszeni pracowników medycznych?
Minął rok. Dziś już nawet sami lekarze w listach do redakcji otwarcie przyznają: „Drodzy pacjenci, walczcie, trzymamy za was kciuki. Niestety, jestem lekarzem, więc mimo szczerego wsparcia i poparcia jako lekarz nie mogę wam pomóc. Jesteśmy po dwóch stronach barykady”.
Dla „Gazety” dr Stefan Bednarz, szef komisji etyki Naczelnej Rady Lekarskiej
Z całym przekonaniem twierdzę, że jest możliwa wspólna akcja lekarzy i pacjentów, bo o ograniczanej podmiotowości chorego mówi też nasze środowisko.
Nie powinniśmy się więc okopywać na swoich pozycjach, ale też nie możemy być chłopcami do bicia. Zaczyna się od tego, że pacjent jest numerkiem – w poradni nie można go nawet po nazwisku wyczytać. W szpitalu ma opaskę na ręce z PESEL-em, nawet karty gorączkowe zlikwidowano. Przez to wszystko doszło do rozminięcia się ludzkich potrzeb traktowania chorego jak człowieka z bezduszną biurokracją.
Oczywiście nasze środowisko też nie jest bez winy. Musimy pamiętać, że wybraliśmy zawód specjalny, gdzie potrzebna jest pasja. Oczywiście zawsze można powiedzieć, że brakuje pieniędzy. Nie chcę tego szczególnie podkreślać, ale faktem jest, że takie pełne podejście do chorego odchodzi w niebyt.
Jednak nie jestem zwolennikiem takich poradników, bo one niosą też zagrożenia, np. uczą agresywnych zachowań.
Artykuł z [9]
[wysija_form id=”5″]
Source URL: http://www.mati-szostak.pl/2014/02/17/nie-badz-potulny-ani-grzeczny-pacjenci-radza-co-robic-by-byc-dobrze-leczonym/
Copyright ©2020 Mukowiscydoza – Mateusz Szostak unless otherwise noted.